środa, 29 czerwca 2016

Balea, dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Witajcie :)

Dzisiaj zapraszam Was na krótką recenzję dotyczącą płynu do demakijażu oczu Balea. Zużyłam już prawie całą buteleczkę, więc przyszedł najwyższy czas na moją opinię.




 Dwufazowy płyn do demakijażu dokładnie usunie nawet wodoodporny makijaż oczu czy trwałą szminkę. Prowitamina B5 intensywnie nawilża i zachowuje sprężystość wrażliwej okolicy oczu. Skóra pozostaje przyjemnie świeża i czysta. 
Może być używany przez osoby noszące szkła kontaktowe.




Płyn znajduje się w poręcznej buteleczce o pojemności 100 ml.
Jest ona przezroczysta, więc na bieżąco można kontrolować stan zużycia produktu.
Dozownik to mała dziurka, dzięki której można wylać na wacik tyle płynu, ile w danej chwili potrzebujemy.
Ma praktycznie niewyczuwalny zapach, więc myślę, że nikogo nie powinien drażnić.
Jest to płyn dwufazowy i po wstrząśnięciu należy momentalnie go aplikować, ponieważ warstwy bardzo szybko wracają do pierwotnego stanu.


Bardzo dobrze radzi sobie z usuwaniem makijażu. Wprawdzie nie używam wodoodpornych kosmetyków, ale zawsze miałam problem z dokładnym zmyciem eyelinera z oka. Tutaj wystarczy przytrzymać chwilkę wacik i kreska znika bez konieczności nadmiernego pocierania.
Po użyciu nie ma efektu zamglonych oczu, nie pozostawia po sobie również tłustego filmu, jedynie lekko nawilżającą, praktycznie niewyczuwalną warstewkę.
Nie szczypie w oczy.
Nie podrażnił mnie ani nie uczulił.
Jest dość wydajny.

Dostępny jest w DM bądź sklepach internetowych za ok. 10 zł





piątek, 24 czerwca 2016

Schwarzkopf, Gliss Kur Million Gloss, ekspresowa odżywka regeneracyjna

Witajcie :)

Bardzo lubię stosować odżywki w sprayu, są wygodne i szybkie w użytkowaniu, nie trzeba ich spłukiwać i nie obciążają moich skłonnych do tego włosów. Obecnie gości u mnie Gliss Kur Million Gloss, o której napiszę dzisiaj parę słów.







Odżywka znajduje się w plastikowym, mieniącym się opakowaniu o pojemności 200 ml.
Posiada spray, który jest wygodny w użytkowaniu, nie zacina się.
Jej zapach jest przyjemny, ale nie utrzymuje się zbyt długo na włosach. Znika praktycznie zaraz po użyciu.
Pomimo tego, że moje włosy mają bardzo dużą tendencję do przetłuszczania się i wiele odżywek je obciąża, to ta odżywka tego nie robi, nawet jak zastosuję ją blisko nasady.
Po użyciu włosy łatwo się rozczesują, nie plączą się.
Obiecanych przez producenta refleksów czy też połysku nie zauważyłam, ale muszę przyznać, że raczej tego nie oczekiwałam.
Jest wydajna.
Nie wiem czy do niej wrócę, bo lubię testować nowości, ale jeśli szukacie produktu, który ułatwia rozczesywanie włosów, to warto ją wypróbować.

Kosztuje ok. 15 zł








niedziela, 19 czerwca 2016

Baby Powder, wosk Yankee Candle

Witajcie :)

Piękna pogoda za oknem, a ja niestety w dalszym ciągu nie mogę chodzić, przez mojego okropnie bolącego palca u stopy, stosuję różne preparaty i póki co wcale mi nie jest lepiej. Tęskni mi się za spacerami, za ubraniem butów na obcasie, ale niestety mogę o tym zapomnieć. Plany wakacyjne też legły w gruzach, więc pozostaje mi umilanie sobie czasu różnymi woskami, świeczkami itd. I właśnie dzisiaj będzie o kolejnym z wosków. Mam tu na myśli zapach Baby Powder.



Szczelnie otula całe ciało i skutecznie niweluje drażniący ból. Pachnie czystością, świeżością i niewinnością i kojarzy się z dziecięcą beztroską oraz czułą miłością. Dziecięcy puder to element powszechnie wykorzystywany przez największym mistrzów perfumeryjnych. Artyści kreujący najcudowniejsze i najmocniej chwalone zapachy wiedzą, że to właśnie ten aromat – czy to umieszczony w bazie kompozycji, czy uwalniający się dopiero po kilku godzinach – potrafi najmocniej przekonać do zawartości zdobnego flakonika. Tak samo jest z woskiem Baby Powder, który już w chwilę po rozgrzaniu rozkochuje w sobie świeżymi, pudrowymi aromatami.


Zapach roztacza w pomieszczeniu piękną, świeżą woń dziecięcego pudru.
Jest dość intensywny, dlatego nawet niewielki kawałek tarty wypełnia swym aromatem cały mój pokój i rozchodzi się po innych pomieszczeniach.
Pomimo tego nie jest zbyt duszący, ani przytłaczający. Nikogo z domowników nie rozbolała po nim głowa.
 Kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem, przywołuje na myśl miłe wspomnienia, uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa.
Idealnie nadaje się do zapalenia po ciężkim dniu.
Ponadto mam do niego duży sentyment, ponieważ jest to pierwszy wosk, który odpaliłam w swoim kominku.

Kosztuje 8 zł i dostępny jest np. tutaj.



czwartek, 16 czerwca 2016

Bielenda Pharm, antybakteryjny tonik normalizujący

Witajcie :)

Ostatnio skóra mojej twarzy nie była w najlepszej kondycji. Zaczęły pojawiać się wypryski, z którymi dawniej nie miałam raczej problemów. Postanowiłam więc przetestować antybakteryjny tonik normalizujący marki Bielenda, który przeznaczony jest do skóry mieszanej i tłustej, czyli takiej, jak moja. Czy się sprawdził?








Tonik znajduje się w plastikowym, nieprzezroczystym opakowaniu o pojemności 200 ml, które zamykane jest na klik i nie ma problemu z jego użytkowaniem, bo nic się nie zacina.
Jego zapach jest bardzo delikatny i nie powinien nikomu przeszkadzać.
Bardzo dobrze oczyszcza skórę z ewentualnych pozostałości po demakijażu, odświeża ją.
Matuje na dłuższy czas, dzięki czemu nie świecę się chwilę po użyciu.
Jest bezalkoholowy, dzięki czemu nie przesuszy skóry i nie spowoduje, że zacznie ona produkować jeszcze więcej łoju.
Muszę przyznać, że złagodził zmiany na mojej twarzy, wypryski stały się mniej widoczne, a przebarwienia delikatnie pojaśniały.
Ma ciekawy skład, w którym znajduje się m.inn. kwas laktobionowy, kwas migdałowy, mocznik.
Nie podrażnił mnie ani nie uczulił.

Jestem zadowolona z tego toniku i z chęcią do niego powrócę, jeśli tylko zobaczę kolejnych nieprzyjaciół na swojej twarzy.

Na iperfumy.pl kosztuje ok. 14 zł





sobota, 11 czerwca 2016

Maybelline, Lasting Drama, eyeliner w żelu

Witajcie :)

Od dłuższego czasu jestem wierna eyelinerowi Lasting Drama od Maybelline. A więc już najwyższa pora, aby napisać o nim parę słów. 



 Eyeliner nadaje intensywny i głęboki kolor kreski, dzięki formule z silnie skoncentrowanymi pigmentami. Wygodna forma aplikatora umożliwia precyzyjne narysowanie kreski.
Żelowa formuła, bez tłustych olejków, dodatkowo ułatwia aplikację.





Eyeliner znajduje się w odkręcanym słoiczku o pojemności 2,8 g, który jest charakterystyczny dla tego typu produktów o formule żelowej.
Ponadto w opakowaniu znajdziemy jeszcze pędzelek, który wbrew pozorom jest dobrej jakości i można nim namalować ładną kreskę.


Ma bardzo dobrą, dość miękką konsystencję i wygodnie nabiera się na pędzelek.
Jego kolor jest intensywnie czarny, na czym bardzo mi zależało, bo nie muszę dokonywać poprawek i kreska za pierwszym razem jest odpowiednio napigmentowana, bez żadnych prześwitów.


W ciągu dnia nie traci na intensywności, nie kruszy się ani nie rozmazuje.
Utrzymuje się do samego demakijażu.
Pomimo tego, że jest trwały, to demakijaż wbrew pozorom nie jest taki straszny. Zawsze zmywam go płynem micelarnym bądź jakąś dwufazówką i nie jest konieczne nadmierne tarcie powiek, bo ładnie schodzi.
Nie podrażnił mnie ani nie uczulił.
Jest bardzo wydajny. Używam go już naprawdę długo, a pomimo to w słoiczku znajduje się nadal sporo produktu.

Na iperfumy.pl kosztuje ok. 24 zł







środa, 8 czerwca 2016

Maybelline, Express Manicure, top coat

Witajcie :)

Niestety wczorajsza wizyta u podologa nie przebiegła po mojej myśli. Czeka mnie długie leczenie, sporo zabiegów, które mam nadzieję zostaną jednak zredukowane do potrzebnego minimum. Póki co jestem po jednym zabiegu, a dalej mnie wszystko tak samo boli i nie mogę chodzić. Jestem uziemiona na większość wakacji w domu, także humor mam okropny, bo miałam inne plany, już nie wspomnę o kosztach, jakie mnie czekają ;/ Tak to jest jak przyczepi się jakieś wirusowe dziadostwo ;/

Zmieniając temat przejdę do recenzji top coatu, który od dłuższego czasu gości na moich paznokciach. Mam tu na myśli Express Manicure od Maybelline.








Top coat znajduje się w standardowej przezroczystej buteleczce o pojemności 10 ml.
Ma wygodny, dość wąski pędzelek, którym bardzo dobrze rozprowadza się produkt na paznokciu.
Dość szybko schnie, utrwala lakier, może nie do 7 dni jak zapewnia producent, ale mimo wszystko przedłuża jego żywotność jeszcze o jakieś 2, 3, maksymalnie 4 dni.
Lubię go stosować na użyte naklejki wodne, dzięki czemu trzymają się na paznokciach zdecydowanie dłużej, bez żadnych uszczerbków i odpryskiwania.
Nie ściąga użytego wcześniej lakieru, nie bąbelkuje.
Bardzo ładnie nabłyszcza.
Nie podrażnił mnie ani nie spowodował żadnej reakcji uczuleniowej.

Moim zdaniem jest to godny polecenia top coat :)

Kosztuje ok. 16-18 zł







poniedziałek, 6 czerwca 2016

Adidas, Get Ready!, dezodorant z atomizerem

Witajcie :)

Dzisiaj zapraszam Was na recenzję zapachu Adidas Get Ready!. Moim zdaniem świetnie nadaje się na obecną porę roku i bardzo lubię się nim otaczać.



Adidas Get Ready! jest zdefiniowany owocowymi nutami, podkreślonymi kwiatowym charakterem.
W nucie głowy znajduje się wibrujący koktajl z soczystego arbuza, musującego granatu i brazylijskiej pomarańczy. Nuta serca to unikalne połączenie kwiatowo - owocowego aromatu - eleganckiej lilii wodnej i słodkiej trzciny cukrowej.
W nucie bazy znajduje się piżmo i drzewo cedrowe otulone ciepłym zapachem ambry.
Wszystko to komponuje zmysłowy, pociągający zapach.


Dezodorant znajduje się w szklanej buteleczce o pojemności 75 ml.
Dzięki wygodnemu atomizerowi, który się nie zacina możemy dozować dowolną ilość produktu.


Zapach jest soczyście owocowy, czyli taki, jak lubię.
Mimo tego nie jest w żaden sposób mdły, duszący i nie przyprawia o ból głowy.
Jest bardzo świeży, rześki, energetyzujący.
Kojarzy mi się z egzotycznymi i tropikalnymi owocami.
Idealnie pasuje na wiosenne i letnie dni, a także do uprawiania sportu, ponieważ odświeży, orzeźwi, a nie przytłoczy.
Na mojej skórze utrzymuje się do kilku godzin, ale jeśli spryskam nim ubrania, to potrafią one pachnieć do samego wieczora. A i czasem na drugi dzień, w zależności od materiału.

Będzie idealny dla osób, które lubię słodkie, ale nie mdłe zapachy.

Na iperfumy.pl kosztuje obecnie ok. 24 zł







piątek, 3 czerwca 2016

Fresh Cut Roses, wosk Yankee Candle

Witajcie :)

Ostatnio znów rzadziej się tu pojawiam, ale co rusz mam jakieś problemy zdrowotne. We wtorek idę na konsultację do podologa i mam nadzieję, że postawi mi właściwą diagnozę i podejmie jakieś kroki, bo jak na razie mam taki ból przez coś odciskopodobnego, że nie umiem postawić normalnie stopy, a żadne specyfiki apteczne mi nie pomagają.

Teraz przejdę do bardziej przyjemnych rzeczy, a mianowicie do recenzji wosku Fresh Cut Roses.



Różany bukiet ma szeroką wymowę! Jeśli wręczymy go osobie, którą kochamy – na pewno uda się przywołać na jej twarzy promienny uśmiech. A kiedy świeżo ścięte róże ofiarujemy w podzięce – obdarowana nimi przyjaciółka poczuje się należycie uhonorowana. Fresh Cut Roses – aromatyczny, w pełni naturalny wosk – skrywa w sobie nie tylko zapach specjalnie wyselekcjonowanych pąków. W tej pastelowej kompozycji znaleźć możemy wszystkie, pozytywne emocje – chwile szczęścia, momenty wybaczenia i sekundy wyróżnienia – które niosą za sobą podarowane róże.


Zapach jest bardzo relaksujący i odprężający.
Pachnie po prostu jak świeży bukiet przyniesiony wprost z kwiaciarni.
Mam wrażenie, że w trakcie palenia minimalnie się zmienia i bardziej przypomina dziką różę.
Nie ukrywam, że uwielbiam woń róży czy to w płynie do kąpieli, soli, balsamie do ciała czy właśnie w wosku dlatego zapach ten niezmiernie przypadł mi do gustu.
Nie jest to jednak zapach bardzo intensywny, duszący ani przytłaczający, wprost przeciwnie, bo jest subtelny i delikatny.
Polecam go w szczególności osobom, które lubią takie kwiatowe zapachy.
W momencie zapalenia będą się czuły jakby miały w domu swój mały różany ogród :)

Kosztuje 8 zł i dostępny jest np. tutaj.